Wynajem kierowcy Łódź
W Łodzi nie brakuje okazji do dobrej zabawy. Co innego jednak bawić się pełną piersią, co innego na bani wracać do domu. Tu może zacząć robić się niebezpiecznie. Z naszą firmą, która promuje zaskakujące hasło drink and drive, bez obaw dotrzesz do celu. Nie przejmuj się późną porą, tylko wyjmuj telefon!
Prywatny szofer na wagę złota
Jest czymś oczywistym, że życie dostarcza różnych scenariuszy. Nie każde przyjęcie, na które jedziesz samochodem, może zamienić się w degustację alkoholi, ale... jest taka możliwość. W tej sytuacji przypominamy kwestię elementarną – piłeś, nie jedź. Warszawa czy Łódź, mało nam w Polsce wypadków ze skutkiem śmiertelnym? Dobrze wiesz, jak wiele złego wyczyniają na drogach nietrzeźwi kierowcy.
Bania Auto nie tylko głosi, ale i w praktyce realizuje misję zachęcającą do całkowitej rezygnacji z prowadzenia samochodu po kielichu. Jeżeli nie chcesz w bezsensownych okolicznościach stracić prawa jazdy albo, co gorsza, spowodować wypadku przez alkoholową dekoncentrację, mamy dla Ciebie znakomitą propozycję.
Odstawianie pojazdów w Łodzi i okolicach
Wystarczy, że wyjmiesz w tym momencie (lub o dowolnej innej godzinie) telefon i zadzwonisz pod numer wskazany na naszej stronie internetowej. Prywatny kierowca jest zawsze do Twojej dyspozycji. Sprawnie przemierza ulice Łodzi, żeby jak najszybciej dotrzeć pod adres, który podasz. Wtedy wystarczy, że przekażesz mu kluczyki, a on zapewni Ci tanie odprowadzanie do domu, wraz z pojazdem!
Usługa jest na wskroś wygodna i przystępna cenowo. Ty pijesz, my jedziemy, a bania taxi cennik zaskakuje kolejnych mieszkańców, którzy chcą wrócić z imprezy, nie zostawiając na niej swojego auta. Odwożenie po imprezie przez naszą wyspecjalizowaną ekipę to czysta przyjemność i pewna dyskrecja. Nikt nie musi wiedzieć o Twojej niedyspozycji ani powodach wynajęcia szofera. Po prostu pozwalasz sobie na tę przyjemność, żeby bezpiecznie i bez zbędnych konsekwencji przemierzyć ulice Łodzi i jej okolice. Przekonaj się sam, jak nocny kierowca rozwiązuje Twój problem. A teraz... zdrówko!